-

Arte

Powściągliwy Okręt

Tekst powstał na poczatku wieku. Zamieszczam jako swój pierwszy artykuł i przyczynek do dyskusji o "wysokiej twórczości". Śpiewać każdy może... dlatego humoreska dwojga plastyków. Ilustracji do tekstu nie wkleiłam dobrze i szkoda, że nie widać. Szalenie dodawały dramatyzmu. Wszystkiego pogodnego w NOWYM ROKU.


 

 

POWŚCIĄGLIWY OKRĘT

 

Cisza bez początku i końca rozpięta \ rozciągnięta\. jak nić opadała z wolna na liście wysokich drzew. Niebiesko-różowe niebo - toń bajecznego oceanu lśniła nad naszymi głowami. Zbliżał się wieczór. Powściągliwy okręt zanurzał się bezgłośnie w najniższych przestrzeniach wieczornego błękitu przesuwając swoje pomarańczowe kolumny w złoty cień chmur odwróconych od ogromnego słońca. Po zachodniej stronie nad dogasającą ognistą kulą puszyste kłębuszki obwiedzionych złotem wiśniowo-szarych obłoczków niczym wspomnienie ostatnich wystrzałów z wyniosłych dział nierozpoznawalnych teraz w mrokach drżały lekko i bezdźwięcznie zmieniały się w niewielką ławicę rybek o rozwianych płetwach i wydłużonych pyszczkach.

 

Szum skrzydeł nietoperzy wypełnił ciszę. Przejmujące wycie rozległo się z daleka. Dziwne stwory wylegały na żer. Spłoszyły się widmowe rybki i okręt wziął wiatr w żagle z lekka przyspieszając. Ucichły nocne ptaki. Głód wrażeń zbliżał się nie ubłaganie. Potrafił pochłonąć wszystko co znalazł w otoczeniu. Nikt nie był bezpieczny. Wyobraźnia zaczęła produkować obrazy odrażających orgii. Wszystko tonęło pod spokojnym lustrem pogodnego spokojnego oceanu. A pyszczki wydłużały się z niezrozumiałej zgrozy , płetwy zafalowały, ogony powoli ginęły w mroku zapomnienia. Wyłaniały się oto zmory przeraźliwe, ubrane w postaci ponętnych dziewic z rozwianym włosem, pląsających po falach.

Jego pomarańczowe kolumny teraz już zatopione po same wierzchołki w sinym błękicie ciemniejącego obszaru zmierzchu przechylały się delikatnie w stronę rufy tracąc jaskrawość swego blasku.

Słońce po przeciwnej stronie gasło powoli szara mgła rozjaśniała przy ziemi czarne kontury płaskich zimnych drzew tylko twój ciepły miękki profil mknął na tle granatowej doliny widocznej za oknem pędzącego samochodu. Ziemia ucichła. Lekkie powiewy pachnącego trawą i kwiatami wiatru wirowały wewnątrz samochodu, światełka wskaźników błyszczały wyraźniej, zabłąkany motyl siedział spokojnie na wewnętrznej stronie szyby a na jego skrzydłach miniaturowy rozjaśniony okręt drżał unosząc się nad pasmami znikających nocnych krajobrazów.

W blasku nocy zbłąkany motyl rozdymał się przekształcając rozjaśnione skrzydełka w czarne połyskliwe, chitynowe pazury. Rozległ się niesamowity dźwięk dartego pazurami szkła . widmo błyszczącego monstrum wdzierało się do auta. Pasażerowie zadrżeli z oczekiwania. Kierowca nie utrzymał kierownicy, chcąc jak najprędzej poddać się woli bestii. Mrok szalał. Ćmy omijały zebranych wielkim łukiem, ostrzegając innych nocnych łowców.-------------------

Blada łuna niska i szeroka rozciągała się przed nami gasząc gwiazdy, rozgrzane miasto żarzyło się daleko za chłodnym fioletowym horyzontem.

Żar miasta pomagał ogrzać się zmorom gotującym mieszkańcom nocne atrakcje. Fiolet horyzontu wydawał się coraz bliższy. Ciemniały przydrożne kształty. Domy wtapiały konturyw miękki puch wieczornej szarości.

Chłód wdzierał się między szarość nocnej aury. Tężały zlodowaciałe mgły i członki przemarzających ludzi. Zmory chichotały zadowolone z rezultatów swoich poczynań.            A osiągnęły rzecz niebagatelną - ich sadystyczne zabiegi sprawiały ludziom ogromną przyjemność.

 Mały świat na wyciągnięcie ręki we wnętrzu samochodu oddzielony od ciemności nocy za oknami łączył się z wyobrażeniem przytulnego domu, pokoju, kącika przy stole z zapaloną lampą i zapachem rozciętej pomarańczy.

 

                                     WONNA POMARAŃCZA CHRAPAŁA NA ŁÓŻKU.

 

 


 

W CIEMNĄ NOC , CZY TO MOŻLIWE ZE STULONĄ BUZIĄ LEKKO NA UKOS ALE SYMPATYCZNIE Z ROZRZUCONYMI OD WCZORAJ CZARNYMI WŁOSAMI ZWIEWNIE

I NIEREALNIE POD CIENIUTKĄ KOŁDRĄ UROZMAICONĄ ROZMAITYMI WYPUKŁOŚCIAMI. ZDUMIONY ZŁOTY KOMAR WYCIĄGAŁ CHUDĄ SZYJKĘ WĘSZĄC JADOWITĄ SZPILKĄ. PAJĄK BYŁ SZYBKI JAK CEP DREWNIANY NAD KLEPISKIEM CHWYCIŁ I ODGRYZŁ MU KOŚCISTĄ DŁUGĄ NOGĘ Z CHRZĘSTEM ŁAMANYCH W LESIE GAŁĘZI WYBAŁUSZAJĄC SWOICH OSIEM BŁYSZCZĄCYCH OCZU W UNIESIENIU. MUCHA BRZĘCZĄC SENNIE ZATACZAŁA NAD NIMI W POWIETRZU KOŁA JAK WYPCHANY MIĘSKIEM SAMOLOT.

 

Głodny pająk ochłonąwszy z euforii zauważył ze zdumieniem,że reszta zdobyczy umknęła dyskretnie wpijając się i wypijając ostatnie krople krwi z rozmaitych wypukłości.

Inne strzygi oplatały biednego pajączka, chcąc wyrwać z niego pozostałości nędznego danka. Pajączek wtedy ruszył zajadle do boju i nie poddał się . Wycieńczony okrutną walką usnął błogo, smacznie przeżywając ostatni posiłek. Pospolita niestrawność zmusiła go do bolesnych westchnień przeplatanych gwałtowną czkawką i przymykania siódmego oka osłoniętego fioletową rzęsą .Tkwił nieruchomo rozpaczliwie wysnuwając srebrną pajęczynę przypominającą mu ślubny welon jego ukochanej czarnej pajęczycy poślubionej poprzedniej jesieni w okresie babiego lata gdy w podróży poślubnej lecieli na utkanym przez niego dywanie nad ogromnymi wrzosowiskami.

I tkał łkając rozczulony własną niemożnością chcąc paskudne życie zamienić na wysokiej jakości pajęczą nić romantycznie rozciągnięta między życiem a niebytem. Nieznośna lekkość bytu nie dotyczyła jednak jego ciężkiej jak jesienna mgła nici. Wracała pospolita rzeczywistość w postaci jego ukochanej małżonki z rozbrykaną gromadką nieznośnych pajęczątek zaplątanych w zwoje niewprawnie wysnuwanych niteczek.

TAKIE OBRAZY PRZEPŁYWAŁY MU PRZED SIÓDMYM OKIEM POD PIĘKNĄ RZĘSĄ. TAK ŚNIŁ PRZYCZEPIONY DO DELIKATNEJ KOŁDRY OKRYWAJĄCEJ WONNĄ POMARAŃCZĘ NA BAJECZNYM ŁÓŻKU LATEM W ZACISZU DOMU W POKOJU PRZY LAMPIE STOŁOWEJ OŚWIETLAJĄCEJ PUSTY BIAŁY KUBEK W KTÓRYM PIJA się KAWĘ .

„Kredens” którym przyjechaliśmy pod dom stał przy chodniku mrocznej ulicy , oświetlony słabo światłem pochylonej latarni. Za oknem pokoju nieruchoma noc miejska szeleszcząca oponami przemykających samochodów odkładała do szafy snów podobne do siebie godziny. Kolorowy kwiat z lasu w szklanym wazonie na stole jak znak pogodnych dni, jak uśmiech łąki wpatrywał się w nas świeżym niewinnym okiem .

 


 

 

Zasypiająca przy klawiaturze mgła rzucała zawiły cień na uczucia.

 

 



tagi: sztuka  twórczość  wysokie tony  groteska  humoreska 

Arte
31 grudnia 2019 23:54
17     1740    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Arte @Stalagmit 1 stycznia 2020 00:33
1 stycznia 2020 02:20

Dziękuję za piękne uzupełnienie

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Arte
1 stycznia 2020 09:54

Ja nie wiem czy my tu jesteśmy gotowi na takie prowokacje

zaloguj się by móc komentować

Arte @gabriel-maciejewski 1 stycznia 2020 09:54
1 stycznia 2020 17:12

No cóż minęło 20 lat i nadal nasza wrażliwość reaguje prawidłowo. Prowokacje stosuje strona „ucząca” nas nowej wizji świata. To było tylko zabawne podsumowanie wtłaczanego nam siłą zmasowanego przekazu starej-nowej totalniackiej etyki i estetyki. Nihil novi sub sole. Wówczas wątki najnowsze obowiązujące do dziś były zawiązywane- pierwsza edycja BIG BROTHERA, prowokacje plastyczne z postponowaniem chrześcijaństwa w „prestiżowych” galeriach. Dalsza dehumanizacja człowieka i humanizacja świata zwierzęcego. Słabo nadal idzie humanizacja roślin. Wojujący weganie jeszcze nie nauczyli swoich niegodnych, ludzkich-zwierzęcych ciał korzystania z fotosyntezy :). Ale bardzo się irytują jak wspominam, że przecież rośliny też czują i odsuwają się od zębów a na przeciwników używają broni chemicznej:)

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Arte
1 stycznia 2020 23:40

:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))!

Cenię sobie takie jaja, jeno nie w zbyt dużych ilościach. Przecież przez kilka lat gromada poważnych osób prowadziła w necie jaja.be, czyli "Jaja Bzdyklaczy". Bawiliśmy się setnie i bez umiaru. Kiedyś o nas będą śpiewać pieśni :)))

zaloguj się by móc komentować

Arte @KOSSOBOR 1 stycznia 2020 23:40
2 stycznia 2020 00:00

Więcej nie będzie...No może kiedyś jeszcze zamieszczę tekst z katalogu naszej wystawy. Wybitnie w nim ułatwiam pracę krytykom i historykom sztuki :) określając precyzyjnie jakim kierunkom podlegają nasze dzieła:)

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Arte 2 stycznia 2020 00:00
2 stycznia 2020 11:14

Ależ tak! :) Krytycy bardzo lubią, by im wskazać kierunek, ergo: gdy artysta sam napisze, co miał na myśli /malując te bohomazy/ ;) Po prostu mają robotę z głowy, a wierszówka leci. Swoją drogą artysta też jest kontent, bo nie piszą o nim pierdół.

zaloguj się by móc komentować


Maryla-Sztajer @Arte 2 stycznia 2020 00:00
2 stycznia 2020 11:17

Bardzo rozumnie 

;)))

 

zaloguj się by móc komentować

Arte @KOSSOBOR 2 stycznia 2020 11:14
2 stycznia 2020 15:29

:) Bohomazy to taka przykra nazwa. Nasza klasyfikacja- obcych dzieł oczywiście określonej estetyki- opierała sie na wcześniejszych cennikach dla grafików. Plansza łatwa i plansza zapełniona :)

zaloguj się by móc komentować


KOSSOBOR @Arte 2 stycznia 2020 15:29
2 stycznia 2020 18:45

Znana szydercom i pełna formuła brzmi: co mistrz myślał, malując te bohomazy. A to trochę zmienia wymowę :) O cennikach dla grafików pojęcia nie mam, ale podoba mi się ta plansza łatwa i plansza zapełniona :))) Pewnie w malarstwie winno byc jeszcze: ręcznie malowane. 

zaloguj się by móc komentować

Arte @KOSSOBOR 2 stycznia 2020 18:45
2 stycznia 2020 22:42

Miałam w ręku cenniki z lat siedemdziesiątych dla plastyków, z ceną za metr kwadratowy malowanej ręcznie planszy. Ta łatwa to było bodajże mniej niż 30% pokrycia powierzchni wzorem:)

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Arte 2 stycznia 2020 22:42
2 stycznia 2020 22:58

To były złote czasy dla "plastyków". Słynne PSP /Pracownie Sztuk Plastycznych - kontrakty/. Plansze i transparenty na pochody etc.. Nie załapałam się, robiąc dyplom w 1980 roku. Malarz jestem poza tym, a nie żaden "plastyk" :)

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @KOSSOBOR 2 stycznia 2020 22:58
2 stycznia 2020 23:43

Pamiętam.. jako student załapałem się na robotę w spółdzielni ''Plastyka''. Plafon i płaskorzeźba na froncie Domu Kultury  w Głogowie to...tymi ręcami (m. in.) . Eh,kiedyś to było,człowiek tak tego nie doceniał...

zaloguj się by móc komentować

Arte @KOSSOBOR 2 stycznia 2020 22:58
3 stycznia 2020 01:25

Tak, sporo się o tych czasach dowiedziałam jeszcze w PLSP. Jasna "hierarchia", między zleceniodawcą a artystą PSP i komisjie odbioru. Ale płacono za każdy etap pracy łącznie z projektami. Nie wiem w jakim stopniu dotyczyło to malarzy. Dla tych którzy nadmiernie zarabiali wysoki podatek lub zamrożenie pieniędzy na koncie "W". Z tego konta można było korzystać w określony sposób. Między innymi artyści kupili sporo nieruchomości i ziemi wokół Grójca. Jeżeli ziemia uprawna to chyba musieli dorabiać sobie uprawnienia rolnicze?

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Arte 3 stycznia 2020 01:25
3 stycznia 2020 18:40

Pojęcia o tym nie mam, bo nie uczestniczyłam w pracach poprzez PSP. Mnie interesowała tylko "sztuka czysta" - malarstwo, rysunek. Takoż pisanie. Ale malarze również, gdy byli ogarnięci w innych branżach plastycznych, robili zlecenia poprzez PSP. 

zaloguj się by móc komentować

Arte @KOSSOBOR 3 stycznia 2020 18:40
4 stycznia 2020 03:39

Zawsze chętnie słucham, więc trochę wiem. Zajmuję się przede wszystkim "sztuką stowarzyszoną":) Opera, teatr, eventy modowe. To wymusza inne podejscie- piękno czemuś szłuży, kosztuje i może być użyte nieodpowiednio. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować